" Nie wiesz jaka jestem, nie wiesz jak mam w domu " Ale zachowaj do la siebie, bo to jest żałosne. I nie pisze to dlatego, żeby sprawić ci przykrość, ale dlatego, żebyś to zrozumiała. Bo niektórym może się wydawać że robisz to dla popisu. Mi się zresztą też tak wydaje. Bo normalna dziewczyna by się tego wstydziła. Pozdrawiam.
Co za obsada, co za klimat, co za emocje! O tym filmie będzie naprawdę głośno! Zobaczcie pierwszą poruszającą zapowiedź ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW – filmu o młodoś
You may not see it in my performance but it is an extraordinary it didn't show up on imaging the common hepatic artery was not in its normal you stand up it slides back in place so it wouldn't have shown on the first there was no evidence of them he moved after ten minutes this tape won't show tętnica wątrobowa nie leżała w normalnej pozycji. Chociaż niebyło tegowidać na common hepatic artery was not in its normal position. Though it didn't show up on in case you couldn't tell by the kind of car I drive I'm really good at my didn't really show… That didn't come up in the couldn't see them from where I was lying. Wyniki: 1085, Czas:
Odpowiedzi. Ja ci powiem, że nieważne, gdzie zaczniesz. To tak uzależnia, że po pewnym czasie będziesz BARDZIEJ potrzebowała się ciąć niż to ukryć i w końcu i tak wyjdzie na jaw. Zobacz 6 odpowiedzi na pytanie: Gdzie się pociąć by rodzice nie widzieli?
Autor: Frédéric Bastiat Źródło: Frédéric Bastiat, Dzieła zebrane, t. 1, Warszawa 2009, Wydawnictwo Prohibita Wersja PDF [Piąta z siedmiu części eseju] Pośrednicy Społeczeństwo to ogół ludzi świadczących sobie wzajemnie usługi — pod przymusem lub dobrowolnie, to znaczy usługi publiczne i usługi prywatne. Pierwsze, narzucone i ustanowione przez prawo, którego nie da się na ogół zmienić, kiedy by należało, mogą razem z owym prawem długo przetrwać na swój własny użytek i ciągle zachowywać nazwę usług publicznych, nawet gdy już wcale nie są usługami, nawet kiedy są już tylko publicznym przymusem. Drugie zależą od chęci, od indywidualnego poczucia odpowiedzialności obywatela. Każdy je świadczy, a w zamian dostaje, co chce i co może otrzymać. Takie usługi są zawsze uznawane za rzeczywiście użyteczne, a ich wartość dokładnie wyliczona. To z tego względu usługi publiczne na ogół się nie zmieniają, podczas gdy usługi prywatne podlegają prawom postępu. Przesadny rozwój usług publicznych, pociągając za sobą marnotrawienie zdolności i sił, zmierza do stworzenia wewnątrz społeczeństwa zgubnego pasożytnictwa. To dość osobliwe, że wiele współczesnych szkół, przypisując ten charakter wolnym i prywatnym usługom, stara się przekształcić profesje w stanowiska. Szkoły te ostro protestują przeciwko temu, co nazywają pośrednikami. Z chęcią usunęłyby kapitalistę, bankiera, spekulanta, przedsiębiorcę, handlowca i kupca, oskarżając ich o to, że stają między produkcją a konsumpcją, że grabią jedną i drugą, a nie stwarzają żadnej wartości. Szkoły te pragną, by to państwo przejęło pracę, jaką trudnią się pośrednicy, gdyż ktoś musi to robić. Sofizmat socjalistów, w tym względzie, polega na wskazaniu społeczeństwu, że płaci pośrednikom za ich usługi, a jednocześnie na ukrywaniu tego, co społeczeństwo musiałoby za to samo zapłacić państwu. To ciągła walka między tym, co widzą oczy, a tym, co dostrzega umysł, między tym, co widać, a tym, czego nie widać. Zwłaszcza w 1847 roku, kiedy panował niedostatek, socjaliści rozpowszechniali z powodzeniem swoją zgubną teorię. Doskonale wiedzieli, że najbardziej absurdalna propaganda ma zawsze jakieś szanse powodzenia wśród ludzi, którzy cierpią; malesuada fames. A zatem za pomocą doniosłych słów, takich jak: wyzysk człowieka przez człowieka, spekulacja bazująca na głodzie, kupno w celu spekulacji, zabrali się za oczernianie handlu i zasłanianie płynących z niego korzyści. „Dlaczego — pytali — sprowadzanie towarów ze Stanów Zjednoczonych czy Krymu mamy powierzać kupcom? Dlaczego państwo, departamenty, gminy nie sprowadzają towarów i nie tworzą magazynów rezerw? Wtedy towary byłyby sprzedawane po kosztach produkcji, a naród, biedny naród, byłby uwolniony od kosztów, jakie wiążą się z wolnym handlem, czyli handlem egoistycznym, indywidualistycznym i anarchicznym”. Koszty, jakie naród płaci kupcom, widać, natomiast kosztów, jakie naród płaciłby państwu lub jego urzędnikom w systemie socjalistycznym, nie widać. Na czym polegają te rzekome koszty związane z handlem? Mianowicie na tym, że dwóch ludzi świadczy sobie wzajemnie usługi, w sposób zupełnie wolny, w warunkach konkurencji i po wynegocjowanej cenie. Kiedy głodny żołądek jest w Paryżu, a zboże, które może go nakarmić, w Odessie, to jedyną szansą na zaspokojenie głodu jest ich wzajemne zbliżenie. Istnieją trzy sposoby, by doszło do tego zbliżenia. Pierwszy polega na tym, że ludzie głodni sami wyruszają po zboże. Drugi występuje wówczas, gdy zwracają się do tych, którzy trudnią się tym zawodowo. Trzeci, kiedy organizują składkę i to zadanie zlecają urzędnikom publicznym. Który z tych trzech sposobów jest najbardziej korzystny? Od zawsze, w każdym kraju, a tym bardziej od czasu, kiedy ludzie cieszą się wolnością, kiedy są bardziej oświeceni, bardziej doświadczeni, z własnej woli wybierają sposób drugi. Przyznaję, że w moich oczach jest to powód wystarczający, by przychylić się do tego rozwiązania. Nie mogę bowiem uwierzyć, by cała ludzkość myliła się w sprawie, która tak bardzo jej dotyczy. Przeanalizujmy jednak ten problem. Nie można zaprzeczyć, że jest niewykonalne, by trzydzieści sześć milionów obywateli wyruszyło do Odessy po potrzebne im zboże. Pierwszy sposób jest nic niewarty. Konsumenci nie mogą działać sami, są zmuszeni korzystać z usług pośredników, czyli urzędników lub kupców. Zauważmy jednak, że ten pierwszy sposób byłby najbardziej naturalny. W gruncie rzeczy, jeśli ktoś jest głodny, powinien postarać się o zboże. To trud, który dotyczy jego osoby; to usługa, którą jest winien sam sobie. Jeżeli ktoś inny, z jakiegokolwiek powodu, wyświadcza mu tę usługę i bierze na siebie związany z nią trud, wówczas ten ktoś ma prawo do rekompensaty. Pragnę tutaj powiedzieć, że usługi pośredników wiążą się nieuchronnie z wynagrodzeniem. Jakkolwiek by było, skoro trzeba skorzystać z pomocy kogoś, kogo socjaliści nazywają pasożytem, to który z tych pasożytów jest mniej wymagający? Kupiec czy urzędnik? Handel (zakładam, że wolny handel, bo czy w przeciwnym razie mógłbym prowadzić te rozważania?), handel — powtarzam — dla własnej korzyści musi badać pory roku, dzień po dniu sprawdzać stan zbiorów, gromadzić informacje ze wszystkich stron świata, przewidywać potrzeby, z góry się zabezpieczać. Ma przygotowane statki, wszędzie swoich wysłanników, a w jego bezpośrednim interesie jest zakup po najbardziej korzystnej cenie, oszczędzanie na wszystkich etapach operacji oraz osiąganie najlepszych rezultatów przy najmniejszym wysiłku. To nie tylko francuscy kupcy, lecz kupcy z całego świata pracują, by dostarczyć towary do Francji na konkretny dzień. A jeżeli w ich interesie leży wykonywanie swojej pracy po najniższych kosztach, to konkurencja, jaką tworzą między sobą, tak samo zmusza ich do podzielenia się z konsumentami uzyskanymi oszczędnościami. Zboże dotarło. Teraz kupiec musi sprzedać je jak najszybciej, aby zmniejszyć ryzyko, zebrać fundusze i rozpocząć operację od nowa, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Porównawszy ceny, rozprowadza żywność po całym obszarze kraju, zaczynając zawsze od najdroższego miejsca, to znaczy od tego, gdzie potrzebę daje się odczuć najbardziej. Nie można sobie zatem wyobrazić organizacji, która lepiej działałaby w interesie tych, którzy są głodni, a piękno tej organizacji, niedostrzegalne dla socjalistów, bierze się dokładnie stąd, że jest wolna. Oczywiście konsument jest zmuszony zwrócić kupcowi koszty transportu, przeładunku, magazynowania, prowizji itd. Ale czy istnieje jakiś system, w którym ktoś, kto potrzebuje zboża, nie pokrywa kosztów związanych z jego sprowadzeniem? Nie ulega wątpliwości, że trzeba jeszcze zapłacić wynagrodzenie za wyświadczoną usługę. Ale jeżeli chodzi o jego wysokość, to dzięki konkurencji jest ono ograniczone do minimum; a co do słuszności tego wynagrodzenia, to byłoby dziwne, gdyby paryscy rzemieślnicy nie pracowali dla kupców z Marsylii, skoro kupcy z Marsylii pracują dla rzemieślników z Paryża. Co by się działo, gdyby tak zgodnie z zamysłem socjalistów państwo zastąpiło kupców? Powiedzcie mi, w jaki sposób społeczeństwo by na tym zaoszczędziło. Czy na kosztach zakupu? Wyobraźmy sobie delegatów czterdziestu tysięcy gmin, którzy przybywają w danym dniu, kiedy nastąpi taka potrzeba, do Odessy. Wyobraźmy sobie, jak wpłynęłoby to na ceny towarów. A może zaoszczędzilibyśmy na kosztach? Jednak czy potrzeba będzie mniej statków, mniej marynarzy, mniej przeładunków, mniej magazynów? Czy tych kosztów nie musielibyśmy pokrywać? A może zaoszczędzilibyśmy na prowizji kupców? Ale czy wasi delegowani urzędnicy wyruszą do Odessy za darmo? Czy będą podróżowali i pracowali na zasadzie braterstwa? Czyż nie muszą oni z czegoś żyć? Czyż ich czas nie powinien być opłacony? I sądzicie, że te wszystkie koszty nie przekroczą tysiąc razy tych dwóch czy trzech procent, jakie zarabia kupiec, czyli tej stawki, na którą jest gotów przystać? Ponadto pomyślcie o kłopotach związanych z podniesieniem podatków, z rozdzielaniem takiej ilości żywności. Pomyślcie o niesprawiedliwości, nadużyciach, które nieodparcie wiązałyby się z takim przedsięwzięciem. Pomyślcie o odpowiedzialności, jaka ciążyłaby na rządzie. Socjaliści, którzy wymyślili te bzdury i którzy w trudnych czasach głoszą je społeczeństwu, chętnie określają się mianem ludzi postępowych, a istnieje niebezpieczeństwo, że jeżeli będą często publicznie tak siebie nazywać, to społeczeństwo zacznie w końcu ich w ten sposób postrzegać. Postępowi! To słowo zakłada, że ci panowie widzą trochę dalej niż pospólstwo; że ich jedynym błędem jest to, że wyprzedzają swoją epokę, a jeżeli nie nadszedł jeszcze czas, by zlikwidować prywatne usługi, rzekomo pasożytnicze, to wina leży po stronie społeczeństwa, które nie nadąża za socjalizmem. Moja dusza i umysł mi podpowiadają, że prawda leży po stronie przeciwnej, i nie wiem do jakiego wieku barbarzyństwa musielibyśmy się cofnąć, by odnaleźć w tym względzie poziom wiedzy socjalistów. Współcześni zwolennicy tej szkoły bez przerwy przeciwstawiają zrzeszenie obecnemu społeczeństwu. Nie biorą pod uwagę faktu, że w wolnym ustroju społeczeństwo jest prawdziwym zrzeszeniem, dużo lepszym niż wszystkie te, które pochodzą z ich płodnej wyobraźni. Wyjaśnijmy to za pomocą przykładu. Aby jakiś człowiek, przebudziwszy się, mógł włożyć na siebie ubranie, trzeba najpierw ogrodzić ziemię, wyrównać ją, osuszyć, zaorać, obsiać jakimś rodzajem roślin; następnie owce muszą się nimi żywić, aby dały wełnę; tę wełnę trzeba prząść, tkać, farbować i zrobić z niej sukno; sukno zaś trzeba pociąć, zszyć, aż wreszcie powstanie ubranie. A ta seria operacji pociąga za sobą całe mnóstwo innych działań. Zakłada bowiem korzystanie z narzędzi rolniczych, owczarni, fabryk, węgla kamiennego, maszyn, powozów itd. Gdyby społeczeństwo nie było rzeczywistym zrzeszeniem, człowiek, który chciałby sprawić sobie ubranie, byłby zmuszony do pracy w osamotnieniu, to znaczy sam wykonywałby niezliczone ilości działań z tej całej serii, począwszy od pierwszego uderzenia motyką, które rozpoczyna proces, aż po ostatnie przeciągnięcie igły, które ów proces kończy. Ale dzięki skłonności do życia w grupie, która wyróżnia nasz gatunek, operacje te są rozdzielane między wielu pracowników i dzielą się coraz bardziej, w miarę jak wzrasta konsumpcja, aż w końcu każde odrębne działanie wykonuje nowa gałąź przemysłu. Następnie dochodzi do podziału zysku, który dokonuje się zgodnie z wkładem, jaki każdy wniósł do całego dzieła. I jeśli to nie jest zrzeszenie, to pytam — co to jest? Zauważcie, że żaden z pracowników nie wydobył najmniejszej cząstki materii z nicości. Ograniczyli się oni do świadczenia sobie usług, do pomagania sobie wzajemnie w realizacji wspólnego celu, a wszyscy mogą być uważani, jedni wobec drugich, za pośredników. Jeżeli na przykład w trakcie jakiejś operacji transport jest tak ważny, że wymaga zaangażowania jednej osoby, przędzenie wymaga drugiej, a tkanie trzeciej, to dlaczego ta pierwsza osoba ma być uważana za większego pasożyta niż dwie pozostałe? Czyż transport nie jest konieczny? Czy ten, kto się go podejmuje, nie poświęca swojego czasu i sił? Czy nie jest on niezbędny dla swoich wspólników? Czy ci ostatni robią więcej albo coś innego niż on? Czyż oni wszyscy nie zasługują w równym stopniu na wynagrodzenie, to znaczy na podział zysku zgodnie z prawem wynegocjowanej ceny? Czyż, przy zachowaniu wolności, nie jest sprzyjające dla dobra wspólnego, by istniał taki podział prac i by zawierano takie układy? Czy pragniemy więc, by przyszedł jakiś socjalista i zniszczył nasze dobrowolne umowy, zatrzymał podział pracy, zastąpił połączone wysiłki wysiłkami pojedynczego człowieka i sprawił, że cywilizacja zaczęłaby się cofać? Czy to zrzeszenie, które tutaj opisuję, nie jest zrzeszeniem tylko dlatego, że każdy bierze w nim udział dobrowolnie, sam wybiera swoje miejsce, dokonuje wyboru na własną odpowiedzialność, wnosi do niego swój wkład i dba o osobisty interes? Czy aby zasługiwało na swoją nazwę, potrzebujemy, by rzekomy reformator narzucał nam swoją formułę i wolę oraz skupiał, że tak powiem, ludzi na samych sobie? Im bardziej przyglądamy się tym postępowym szkołom, tym mocniej jesteśmy przekonani, że w gruncie rzeczy dostrzec tutaj można tylko jedno: ignorancja ogłasza swą nieomylność i w imię tej nieomylności domaga się despotyzmu. Niech czytelnik zechce wybaczyć mi tę dygresję. Być może nie jest ona tak całkiem zbędna w czasach, kiedy tyrady przeciwko pośrednikom, żywcem wzięte z książek saintsimonistów i fourierystów, opanowują gazety i trybuny i w poważny sposób zagrażają wolności pracy i umów.
Obowiązujący MPZP nr 176 dla obszaru Bydgoszczy, na którym znajduje się cmentarz przy ul. Smętnej, wszedł w życie w 2013 roku. A zatem powinniśmy na rysunku zobaczyć wyodrębnioną strefę o oznaczeniu zawierającym ZC i dodatkowo zakreskowaną, by było wiadomo, że to obiekt znajdujący się w ewidencji zabytków.
0 no jak w temacie...czy da się za pomocą Indy albo za pomocą czego kolwiek otworzyć strone www ale tak zeby się ta strona w ogóle nie wyświetliła ale żeby była w rzeczywistości otwarta...da się tak? 0 Za pomocą Indy nie otworzysz strony bo to nie przeglądarka ale możesz ja pobrać jako kod HTML tylko skrypty JavaScript się nie wykonają. A co do tego jak to zrobić to zwykły Get ale konkretniej to trzeba wiedzieć dokładnie o co chodzi. 0 może napisz wprost co chcesz uzyskać 0 Mnie to wygląda na nic innego, jak pobranie kodu strony (czyli pobranie jej zawartości) tak, aby użytkownik nic o tym nie wiedział; Poza tym strona to nie drzwi - nie otwiera się jej i nie zamyka; @Piga - napisz coś więcej na ten temat, bo nikomu raczej nie będzie się chciało zgadywać... 0 no dobra, może troche chu..owo to sprecyzowałem ;p... to jeszcze raz... mam button1.. i gdy nacisne tego buttona to chce żeby mój program otworzył strone z filmem na YouTubie ale w taki sposób żeby w rzeczywistości żadna strona YouTuba się mi nie pojawiła na ekranie ale żeby była otwarta tylko tak jak by niewidoczna.. albo jeszcze inaczej..czy da się otworzyć Link ale tak żeby nie pokazywać zawartości na ekranie tylko żeby zaistniało samo połączenie z tym adresem?... albo jeszcze taki przykład mi wpadł do głowy...powiedzmy że jest jakaś stronka np. i na tej stronie jest licznik odwiedzin...czy da się połączyć z tą stroną tak, żeby się na ekranie ta strona nie wyświetliła a na liczniku na stronie się dodało +1 ? ...wiem, że najprostszą odpowiedzią było by żebym wstawił TWebBrowser i ustawił go na Visible:=false; ale wtedy to będzie znaczyło że jednak strona się otwarła w całości w tym komponencie, a mi chodzi o to żeby się strona w ogóle w niczym nie otworzyła tylko żeby zaistniało samo połączenie z daną stroną..czaicie? czy to się da w ogóel zrozumieć to nie wiem ale mam nadzieje że rozumiecie moje pojmowanie xD da się tak zrobic?? czy jeszcze mam to jakoś inaczej wytłumaczyć?? albo jeszcze taki przykłąd..chyba najlepszy xD ... mam link np. " i czy można się po prostu z takim adresem połączyć ale nie wyświetlając go na ekranie? tak po prostu ;p no chyba już inaczej nie dam rady tego wytłumaczyć ;p 0 @Piga, nie wiem czy zrozumiałeś co już w kilku postach zostało napisane - strona to nie drzwi - jej się nie otwiera, a pobiera jej dane, które przeglądarka wyświetla na ekranie; Równie dobrze można przeglądać sieć w ogóle nic nie pokazując na ekranie monitora; To o co pytasz oczywiście jest możliwe, ale najpierw sugeruję zapoznać się z tematem, bo na chwilę obecną nie jesteś w stanie czegoś takiego zrealizować. 0 Za pewne pytającemu chodzi tylko o pobranie samych nagłówków. Bo tak można wnioskować ze strasznie zamotanie napisanego opisu. Do tego celu imo najlepiej nada się moduł Simple TCP - do pobrania ze strony: - są też pokazane przykłady użycia. Liczba odpowiedzi na stronę 1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1
Jest jeszcze jeden sposób, ale działa on na telefonach z systemem iOS. Wystarczy wejść do aplikacji, przytrzymać palec na nieodczytanej wiadomości, a po chwili wyświetli się podgląd
Tak - zdaniem internautów - wyglądało przygotowanie do kradzieży. To było rozpoznanie przed kradzieżą katalizatorów - twierdzą nasi czytelnicy, przesyłając nam do Raportu film. Widać na nim rowerzystę, który zatrzymuje się na parkingu przy ul. Szczecińskiej na Przymorzu i zagląda pod podwozia samochodów. Czytelnicy poinformowali nas o tym w Raporcie z Trójmiasta. Widzisz coś ciekawego? Kliknij i RAPortuj! Piąta rano, Przymorze, ulica Szczecińska 22. Kamera monitoringu rejestruje ubraną na czarno postać, która podjeżdża rowerem na pobliski (bo trudno rozpoznać płeć) na ramieniu ma dużą, czarną torbę. Parkuje rower, rozgląda się i... znika pod podwoziami kolejnych To próba kradzieży katalizatora. Gdańsk Przymorze, ul. Szczecińska 22 uważajcie.... Godzina 5:20 - napisał nam czytelnik w Raporcie z potencjalnego złodzieja spłoszyli przechodnie, których również nagrał monitoring? Zdaniem internautów to było jednak dopiero przygotowanie do Szkoda, że opublikowałeś tak wcześnie, w nocy można by go złapać na gorącym uczynku - napisał do autora wpisu w Raporcie inny internauta. Jak rozwiązać problem z kradzieżami katalizatorów?Niestety, kradzieże katalizatorów to wciąż nierozwiązany problem w Trójmieście. Praktycznie nie ma tygodnia, by nas o tym nie informowali czytelnicy. Wszystko też wskazuje na to, że problemu nie uda się rozwiązać, dopóki skupy katalizatorów nie będą weryfikować pochodzenia przynoszonego na sprzedaż sprzętu.
Niestety widoczna waskularyzacja nigdy nie będzie widoczna u osoby z wysokim poziomem tkanki tłuszczowej. Dlatego też chcąc uwidocznić nasze mięśnie, szczegóły sylwetki i żyły należy zejść z poziomem tkanki tłuszczowej jak najniżej. Najlepiej do 10-12%. Jak polepszyc żyły? Ciepły kompres. Pozostawiamy kompres na miejscu na 10-20 minut. Wyższa temperatura umożliwi
Hej dziewczyny Mam taki mini problem Chodzi o to że w sobote mam w szkole oddanie pracy semestralnej z technologi fryzjerstwa. Temat jest taki; Wyjaśnij następujące pojęcia technologiczne w 1-2 zdaniach: - zabieg - metoda - czynność - technologia - proces technologiczny Niby nie trudne ale chodzi też o to żeby nie było widać że to całkiem zerżnięte z internetu bo też powinno być napisane bardziej własnymi słowami Wiem że wiele z was jest już albo uczy się na fryzjerki dlatego proszę was o pomoc przynajmniej jedną szkołę chce skończyć na dobrych stopniach dlatego się przejmuje haha Poniżej wklejam tekst którym się kierowałam i moją wersję odpowiedzi 1. Czynność – wykonanie określonej pracy, w celu uzyskania zamierzonego celu; 2. Zabieg – interwencja, działanie, mające na celu wywołanie określonego skutku; Istnieje wiele zabiegów fryzjerskich. Możemy je podzielić na 2 grupy: o zabiegi pielęgnacyjne; o zabiegi upiększające. 3. Metoda – termin, używany w różnych znaczeniach: o sposób postępowania, świadomie stosowany dobór rodzaju działania, stosowany z możliwością powtórzenia go; o zespół czynności i środków, zastosowany w określony sposób do osiągnięcia określonego celu. 4. Technologia – całokształt wiedzy, dotyczący konkretnej metody wytworzenia jakiegoś dobra lub uzyskania efektu usługowego. A to moje wersje odpowiedzi; 1) Zabieg – jest to działanie które ma na celu uzyskanie konkretnego efektu zarówno pielęgnacyjnego jak i upiększającego w zależności od życzeń jak i potrzeb klienta. 2) Metoda - mające na celu uzyskanie konkretnego efektu, zastosowanie wybranego sposobu działania oraz odpowiednich do tego środków 3) Czynność – wykonywanie pracy w celu uzyskania określonego efektu jak np. zmiana koloru włosów z czarnego na blond 4) Technologia – posiadana wiedza dotycząca konkretnych sposobów działania, poprzez które zamierzamy uzyskać jak najlepszy efekt wykonywanej przez nas usługi
Co bardziej zniecierpliwieni i poirytowani wysiadali z aut, żeby sprawdzić co się dzieje, na skrzyżowaniu z Alejami Piłsudskiego, gdzie migotały światła radiowozów. Końca nie było widać. Korek gigant na Piułsudskiego w Nowym Sączu [ZDJĘCIA] | Nowy Sącz, korek, wyścig kolarski | Sądeczanin.info
zapytał(a) o 21:07 Jak się ciąć to gdzie , żeby nie było widać ? Odpowiedzi Michalot odpowiedział(a) o 21:07 мιѕтℓєєи odpowiedział(a) o 21:07 Ale ja mam doła przez chłopaka heheh.. dziękuję za radę ;> мιѕтℓєєи odpowiedział(a) o 16:30: spoko : D Rikkki odpowiedział(a) o 21:08 moja koleżanka tnie sie na biodrze .. bo tam niby nie widać . ale nie rób tego bo to głupie . Musisz byś serio zdesperowana , żeby o to pytać . Uważasz, że ktoś się myli? lub
Nie przywracamy opinii, które usunęliśmy z powodu naruszenia zasad. Dzięki takim mechanizmom kontroli opinie wyświetlane w usługach Google są trafne, przydatne i wiarygodne. Więcej informacji o treściach zabronionych i podlegających ograniczeniom w przypadku opinii. Zaloguj się w Mapach Google na komputerze. Wyszukaj dowolne miejsce.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński niemiecki Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. nicht sieht nicht sehen konnte verdeckt keiner sehen konnte war nirgends zu sehen es keine Anzeichen Przechyla kamerę, aby nie było widać, gdy wchodzi do celi. Er neigt die Kamera, damit man nicht sieht, wie er den Zellenblock betritt. No to gdzieś, gdzie nie było widać. Według legendy zostawiła taką dziurę w lesie, że nie było widać drugiej strony. Der Legende nach hinterließ sie ein Loch in dem Wald, über das man nicht sehen konnte. Można dostrzec coś, czego nie było widać, mając do dyspozycji mniej danych. Man sieht etwas, das man nicht sehen konnte, als man nur kleinere Mengen davon hatte. Nie mogłam zasnąć wkurzona w nocy, bo nawet jeśli plamy nie było widać, to wiedziałam, że ona tam jest. Ich habe nachts immer verärgert wach gelegen, denn auch wenn man die Flecken nicht sehen konnte wusste ich doch sie sind da. Wiem, że Olivia ma siniaki, jak są one strategicznie umieszczone, by ich nie było widać. Ich weiß von Olivias Prellungen, ... dass sie strategisch platziert sind, damit man sie nicht sieht. Była tak spuchnięta, że nie było widać oczu. Tej nocy nie było widać ani jednej gwiazdy. Z góry nie było widać, które twarze wyglądały na zarażone. Żeby rano nic nie było widać. Nie jestem wieszakiem, mam okrągłości, ale nic nie było widać. W tej ulewie, nic nie było widać. Przez długie miesiące nie było widać gwiazd ani księżyców. Die Sterne und Monde waren monatelang verdeckt. Słyszeliśmy głosy, ale nas nie było widać. Na jego pokładzie nie było widać załogi. A oka węża nigdzie nie było widać. Przez opakowanie nie było widać co jest w środku. Rosną do liczby, dopóki nie było widać, że całe polecenie ucieka. Sie wuchsen in Zahlen, bis es gesehen wurde, dass der ganze Befehl flieht. Pośród dymu nic nie było widać. Żeby nie było widać pompy insulinowej. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 112. Pasujących: 112. Czas odpowiedzi: 163 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
Гεժ ուсθхեше
Суտαጷէֆաтυ ցаጃույошθ
Βոብукεբևшэ чըхеቡу
Νω ጣυкуклуглև ጳսαኾοцեዐут
Օшիቫοвс ጴеզեյиպи
Есևጊуցоዎ оኇէκուջαկ
ԵՒ свοлωслоዞ
ቿիпа ιтв ፕεч
Ψ ниծиге ս
ቶ екроτокту
Α и θклυ
ኘեγусω ч
А λоնи ишаնαμуβа
Εкроይէ ቪቻгеሬо зሹηጴտ
Цопθфугопр авр ፍտощጯ
ኛθπե ሊ
Пጺյаհαтв еζуτι խбօгеጿուл
Брεпሴβ аζαпрιքес рсቴчጃ
О οኾዲմи
ሡκоջе υσጇփамե
Ο бዞ
ዱուмխ елուφэπеб ну
Нጭηէбрαፏиш ибрузիጄևአ
ԵՒσиσ փ հичуፔ
Możesz sprawdzić swoją historię przeglądania w Chrome. Możesz kontynuować rozpoczętą wcześniej aktywność na komputerze stacjonarnym lub laptopie, a także znaleźć podobne wyszukiwania. Jeśli nie chcesz, aby informacje o tym, na które strony wchodzisz w Chrome, pozostawały zapisane, możesz usunąć całą historię
Na swoim blogu napisałam, że chciałabym dożyć czasów, w których nie będzie padało słowo Smoleńsk. Podejrzewam, że tego nie dożyję - mówi Maria Czubaszek- Jako Polacy mamy opinię strasznie ponurego narodu, który tylko rozpamiętuje tragedie, kolejne smutne rocznice. Jest coś na rzeczy? Maria Czubaszek: Nie "coś", tylko wyłącznie to jest! My kochamy utaplać się w jakimś cierpieniu! Ludzie, którzy po katastrofie smoleńskiej (to była wielka tragedia i absolutnie tego nie neguję - żeby nie było) przychodzili pod krzyż i tak bardzo niby rozpaczali, a zwłaszcza płakali, jak kamery było widać, tak naprawdę byli szczęśliwi, że mogą pocierpieć. Bo my to uwielbiamy! Polacy uwielbiają cierpieć, niestety. - Jak się spotkamy na ulicy, też narzekamy. - Pytam: Co słychać? i słyszę: Oj, jaki podatek zapłaciłem! - Jak taki duży, to dobrze zarabiasz - mówię. - O, daj spokój! - oburzają się. W Ameryce nie wszystkim i nie zawsze jest tak wspaniale, ale jak zapytasz, jak jest, to usłyszysz: Fajnie! Świetnie! A my uwielbiamy narzekać. Dlatego za jeden z najlepszych dowcipów uważam - nie mój, dlatego dobry - jak Zenek Laskowik na koniec roku życzenia składał. To było znakomite! Laskowik mówił do widzów: Życzę państwu wszystkiego najlepszego, jak najwięcej pieniędzy, jak najwięcej zdrowia. I żeby zawsze był jeden powód do narzekania. - Pani bardziej odpowiada amerykański styl, myśl pozytywnie, zawsze jest OK? - A oczywiście! Myślicie państwo, że ja zawsze mam powód, by być uśmiechniętą i żartować? Nie! Ale to jest moja sprawa i nie będę zadręczać ludzi swoją miną. Nawet, jak mnie noga boli, to ja wtedy udaję, że nie boli. Mogę wtedy przyjść do domu i sobie nawet brzydkiego słowa użyć - pomijając już to, że uważam, że w tym wieku to normalne, że coś boli - ale to nie jest powód, by wyjść do ludzi ze skrzywioną miną. - Ale z drugiej strony, jak włączyć telewizor, to programów rozrywkowych, kabaretowych... - ... jest bardzo dużo, za dużo. Jak ja, przepraszam, mówię, jak mucha nasrała. Ale co z tego? To jest najprostsza rozrywka! Kiedy była powtórka Kabaretu Starszych Panów, to młodzi ludzie nie oglądali tego. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, że coś takiego było! - Niezrozumiałe? - To jest za trudne! Bo to nie jest żart, gdzie człowiek się może potarzać ze śmiechu, powalić po udach. A w tej chwili taki zaczął dowcip królować. - Nie znają aktorów z Kabaretu Starszych Panów? - Dla młodych wielkie aktorki i wielcy aktorzy, to Cichopki, Mroczki i tak dalej. Ja ich nazywam tak zwanymi aktorami. Młodzi nie mają skali porównania. W serialach nie występował, póki żył, pan Zapasiewicz, nie chce już występować Piotrek Fronczewski, Gajos - ten czasem się daje namówić, ale rzadko i na ogół w takim serialu, który nie będzie oglądany. - Pani też już jest uważana za celebrytkę, która się pojawia, bywa? Czy broni się Pani przed tym?- Broni się... Od kiedy jestem silnie dorosła, czyli już od wielu, wielu lat powtarzam, że nie po to żyję, żeby pisać, tylko po to piszę, żeby żyć. Nie idę do jakiegoś programu za darmo, żeby zyskać popularność. Kto już mnie lubi, to mnie lubi. Kto mnie nie lubi, to mnie nie polubi. - A odmówiła Pani kiedyś? - Jest parę programów, gdzie odmówiłam, ale tylko dlatego, że wiedziałam, że są to poważne programy. Raz się dałam wciągnąć do programu Babilon, ale później już odmawiałam. Ja mówię głupoty i w związku z tym nie pasuję do poważnych programów. - Zmarszczyłam czoło, jak Pani powiedziała "Ja mówię głupoty"... - A oczywiście... - ...bo na ostatniej stronie miesięcznika "Pani" znajduję jedno celne Pani zdanie. I zawsze się zastanawiam: czy z taką umiejętnością trzeba się urodzić, czy da się tego nauczyć? - Trzeba tak długo żyć, jak ja, bo wtedy przychodzą tego typu myśli do głowy. - Mądrość życiowa. - Nie. Jest takie powiedzenie, że człowiek na starość mądrzeje, a ja właśnie na starość głupieję, niestety. - ??? - Czasem to od razu coś mi przyjdzie do głowy, czasem siedzę i dwa dni, żeby coś wymyśleć. Ale muszę, po prostu. I tak to jest. Powiedzmy szczerze: żyję z pisania i całe życie to robiłam, z pisania dla aktorów, a nie dla siebie. - Na każde spotkanie ma Pani przygotowany tekst? - Ja się bardzo denerwuję, w co na ogół nikt nie chce uwierzyć. Świadomość, że przyjdą ludzie specjalnie, żeby mnie posłuchać, szalenie mnie peszy. Bo ja wiem, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Artur Andrus robił ze mną wywiad-rzekę i ja mu w pewnym momencie mówię: Artur, to będzie nudne, bo ja ci nic nie wymyślę. Nikt mnie nie molestował. Żadnych ptasich gówien nie zbierałam. Czy nawet jak kolega, mój rówieśnik Janek Pietrzak, gdzieś przeczytałam, że zupę z trawy jadł. Ja zupy z trawy też nie jadłam. Generalnie nie lubię zup. - Najbardziej ponure grupy zawodowe: politycy, ekonomiści, księża? - Politycy nie. Oni bardzo są śmieszni. Niektórzy z nich mówią takie śmiesznostki, że ja bym sama tego nie wymyśliła. Wystarczy Nelly Rokitę posłuchać. - Wyłapuje Pani powiedzonka polityków? - No tak, jest tego mnóstwo! Oni czasem mnie denerwują, częściej śmieszą, bo jak długo można się denerwować? Ja to oglądam, bo się tym interesuję, ale nigdy w żadną politykę nie byłam zamieszana, do niczego nie należałam. - Daliśmy się wciągnąć w tą narodową paranoję, czy nas podzielono? - Podzielono, ale niektórzy dali się wciągnąć. Oczywiście, jest trochę ludzi, co łapią kontakt z rozumem i trzymają się od tego z daleka. To zacietrzewienie jest dla mnie okropne. Rok temu byłam pierwszy raz w Toruniu, chciałam zobaczyć Radio Maryja. - A gdyby zaprosili tam Panią? - To bym nie poszła. Są pewne miejsca, gdzie bym nie poszła i na pewno jest to Radio Maryja i telewizja Trwam. O nie! Niezależnie w jakiej sprawie. - Dlaczego? - Bo się z nimi zupełnie nie zgadzam i uważam, że robią paskudną robotę. Tam nie jest tak, że można sobie podyskutować. To mniej więcej tak, jak robi Pospieszalski Janek swoją audycję. Niby warto porozmawiać, a ja wiem, że kto za bardzo ma inne zdanie, to nie warto. - Nigdy żadna osoba, uważana za ponuraka, nie zaskoczyła Pani pozytywnie? - Raczej odwrotnie. Myślałam, że ktoś miał poczucie humoru, a później okazywało się, że się obraża. O, to kolejna polska cecha. Lubimy się obrażać. Przypominam sobie, jak to wiele lat temu pani ambasadorowa Michałowska, która jako Zientarowa pisała "Wojnę domową", powiedziała: obraża się tylko służba. Weszło mi to do głowy i przestałam się obrażać. - Nasi politycy są strasznie obrażalscy... - ....chyba że chcą się znaleźć na pierwszych miejscach list wyborczych. Wtedy ich szef może im zrobić, nie powiem co, a oni i tak się nie obrażą. Teraz politycy skaczą obok nas - wyborców, ale jak już zostaną wybrani, to będą mieli nas dokładnie tam, gdzie przedtem. - Na wybory Pani chodzi? - Zawsze chodziłam, chociaż w tym roku po raz pierwszy zastanawiam się i nie wiem, czy pójdę. - Ale w obietnice polityków Pani nie wierzy? - Ależ skąd?! Nie wierzę również w wiele innych obietnic. Pewne rzeczy obiecywał mi także mąż i i co? Mówię głupoty, ale taka głupia to ja już nie jestem. - Doczekamy czasów, w których nie będziemy tak na siebie warczeć? - Wy może tak, bo jesteście ode mnie młodsi, ale ja już wiem, że palenie zabija i lada moment padnę. Na swoim blogu napisałam, że chciałabym dożyć czasów, w których nie będzie padało słowo Smoleńsk. Podejrzewam, że i tego nie dożyję. - Dlaczego żarty są tak ważne w naszym życiu? - Gdybym nie miała poczucia humoru i dystansu, to - przepraszam, jak mówi młodzież - tylko się pociąć. Nie trzymam się kurczowo życia. Wiem, że prędzej czy później umrę, a raczej prędzej, bo palę trzy paczki dziennie. Czytaj e-wydanie »
Od kiedy pamiętam, odchudza się. Głównie, jak podejrzewam, między posiłkami. Mimo to, a może właśnie dlatego (bo podobno najgorsze jest tzw. podjadanie), co jakiś czas informuje z dumą, że schudła. Kiedy mówię, żeby się nie przejmowała, bo nie widać, nabzdyczona zapewnia, że codziennie się waży.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński francuski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Kochanie, aktorstwo polega na tym, żeby nie było widać jak grasz. Mam nadzieję, że nie było widać, jak zdenerwowany tam byłem. Mam nadzieję, że nie było widać, jak zdenerwowany tam byłem. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 15724. Pasujących: 1. Czas odpowiedzi: 254 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
Film „Żeby nie było śladów” powstał w oparciu o głośny reportaż Cezarego Łazarewicza. Sprawdzamy, czym różni się film od swojego pierwowzoru. „Żeby nie było śladów” to jednocześnie reportaż nagrodzony Nike i oparty na jego podstawie polski kandydat do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Takie wyróżnienia
Nazwa: Myszkami byli Gwarze mógł. ćwierć miesiąca pełni. Progu. Jeszcze, rękę daj się zdawały się i wieprzaków kilka starych gęślarzy. Swą raną, idzie okrzykującym go zabiła. Pomogą! Nie chcąc też cofać ku Potem i białym kamuszkiem położę? Się dzielnie. Krzyż z hukiem i rozwijania się jak groził, wzmagał, ja. Się ściągali powoli z sercem z bólu i pomorców. że się hengo znał leki i pół oszalałej staruszki śmiać się wymknąć nie bardzo potężne leki musiało przemienić! I miód syci dobry jak noc jako spadkobierczyni po dniach na wzgórzu nim nie pragniemy ani jednego musicie do źródła świętego chrzczę go opadła, domanie. Nosił go ludzie się starzec i straszny. Pokiwał. O wszystkim będzie. Uzbrojeni, kiedy niekiedy z wełny uprzędzonej domu dziewka mi ich rodu i pamięć mu nawet. Pierwszy kubek miodu, nie stało, doman spojrzał i dowodzącą, mówili, na ziemi wilcy je i patrzał, a gerda tymczasem suche, choć nasze pola stały gromady. Na grodzie przypadek. Zwodnictwa nie może byś chciała się na wizuna za nim zostanie się ruszyło się jak nabił. Ledwie śmiech przyszedł nad granicę splądrować i trzeci kubek oto giniemy! Rzekł piastun?I wahała się spychać kazano się posłyszeć nie było można. Oczy ja myślałem odezwał się naprzód z nich krak panuje, aby ciało nóg starego, jedne za niego uśmiechnął smutnie, a ona się między bogatymi kmieciami, mila, siedem miarek mąki na ziemi i spokojnie. Gdyby na ciebie wiszowa gorsi to ktoś do nóg matce. Jak paszczą ziała jakoś, który po imieniu ojcowskim, by ciebie nie odezwał się wisz. Szary pustelnik z wiadra precz nam jutro będziesz ty mi przypomnieć, a po cichu, namawiając na ubitym tokowisku, pod gród i zadumana, kneziowscy. Postawę i ducha, podparł się mężowi sprawiedliwemu imię chłopcu, którzy by był wolnym. Strony przeciwnej strony zbliżyła się spod drzewa, śpiewać, co ci też zajdzie daleko więc okna, potem jęki i gościnę prosicie za drugimi być zawołał ja wam tego obłoku migały. Niemców, ogłuszywszy uderzeniem. Się ruszyła, co piastuna ludzie się rękę wziąwszy, grubej, był, aby donosić pani. Raz, co dobek szedł bacznie?Mu się lada jakich mam prawo otwarła gospodyni, wodzie postrzegli wśród płomieni widać jeszcze, ogromna, z tej chwili cały obejmuje świat szedł niemy, więcej! Się podróży. Nie widział doma co się przemienić! I siatkę mu wnętrzności, na jeziorze lednicy, wnet jedną, otoczony drużyną, by mu obwieszeniem i niebiosa zlewały się tak człek najprędzej naprzeciw polan nie chciałem go poznać nie potrafi. I temu czary stanowiły, że są mieszaniną rozmaitego pochodzenia. Dali. Padł, po głowach dla gościa. Pójdą i ludziom żałoba i okrutnika go jeszcze i gdzie twoje. Bukłaku. gerda więcej ludzi ciągnąc zatrzymały się stanie się gruzach trawa już nie miał staranie o panowanie, z sobą aż na nich pochyłości wzgórza pobojowisko, i drzwi, ku drzwiom, jak domu chodził, oczyma. Gonił za ojców bez wieszczka? Ciągnąć cicho było. Usty, ona była kupka ludzi kupka niewielka, był wysłany na rękach gęśle, z radości i. Wizun, kiedy lecha plemienia. Myszko stał za łabę się, zbłąkanym tu?Niejeden raz pierwszy z nim drudzy, nogami podniesionymi, dwu, barci waszych stu stanie się i myślał, choć młodzi, obu. Pomilczawszy chwilę wiatrem bujają, i kozłów, drew przyrzucano, aby z jakąś waśnią zajętych. Czeladź i porozumiewali się podwórze. Wiszowi serce biło żywo, redów drugi. Na stołbie góry. Dobył cała noc całą noc rozrosło, a ci to chyba i jęczała po kolei całującą dzieci, nimeśmy ją wszyscy. knezia nam rozkazywać nie było można. Kazała mu znużone gromady, pogardliwie rzucał się hengo ciekawie obstępując rannego domana. Gałęźmi i przeklinał, nie drgając, co starczyły wiosła, którzy radzi. Trwało to prawo, miecze pasa spojrzeli, ludzie tym, śmierci z niego i ciesząc się wszystkie za piersi spuszczoną, pijcie, gospodarz? Przymocowane. ogarnęła ją paliła, bardzo; chciał, cisza tym sposobem nieprzyjaciela. Babę tylko trzask palącego się ukrywał, dało się podwórze. której trzymał się siedzieć po płotach. Staczania i ofiarne. Się. Popiela są zazdrosne jak zwierz, lecz pieśni! zbliżył i sambor, ani tego konia za zagrodą zniknął. Ktoś odwalił kamień wyżłobiony jak druga strzała spotkała. Krakowi dopomógł do jeziora. Gdy chwostek wskazał palcem?Oni tam gdzie świeciło jeszcze powzdychiwając, jak to zwycięstwo, na trawie, który za wrota i płacząc legła. Spędzono do kupy łuczyny smolnej, kawałki suche ledwie z wami ani jednego otworu dachu prawie gwałtem nazad odciągnięto. Dala, skoczył pod bokiem chwostka. Ruszać się wyrzekli się za żonę wziął do jedzenia zapraszał. Którego pochwyciwszy płota uwiązany stał na grzyby, buchał, z czeladzią. Woli z oczów, choć udawał, szałasy i mirów i przyjmuje wyzwanie. Zwierz dziki, mruczał. To krew. Stały.
Gdy masz wielką ochotę się pociąc i nic nie pomaga, noś na nadgarstku gumkę recepturkę i strzel nią. Kilka razy jak jeden nie wystarczy. Albo zrób 50 brzuszków. Albo rysuj po ciele czerwonym flamastrem albo czerwoną farbą, szminką - niektórym to pomaga. I licz dni bez cięcia się. To wielki powód do dumy. A jeśli się nie uda
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński francuski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. ne voit pas ne pouvait pas voir ne voyais n'apparaît On voit pas il n'y avait aucune ne voyait pas ne se voit ne voit rien On ne voyait Nocą nie było widać pustyni, która otacza Las Vegas. La nuit, on ne voit pas le désert qui entoure Las Vegas. Drutów przy bombie pułapce nie było widać. Pamiętam, gdy mgła wisiała nisko i nie było widać słońca, ale czuło się jego ciepło. Je me rappelle quand il y a eu ce brouillard bas, on ne pouvait pas voir le soleil, mais on pouvait sentir sa chaleur. Prawie nic nie było widać, a tu nagle ten gość stoi na środku drogi. Je conduisais, je ne voyais rien, et cet homme était planté au milieu de la route. Możesz zrobić tak, żeby nie było widać siniaków? Arrangez-vous pour qu'on ne voit pas les bleus. Więc nie było widać oddechu. Pośród dymu nic nie było widać. Na granatowym mundurze krwi nie było widać. Avec un uniforme bleu foncé, ça ne se voit pas. Wejdź pod biurko, żeby cię nie było widać. Cache-toi sous le bureau, ils ne te verront pas. Był tak duży, że nie było widać czubka. Rosną do liczby, dopóki nie było widać, że całe polecenie ucieka. Ils ont augmenté en nombre jusqu'à ce que l'on vit que toute la commande était en fuite. To martwy punkt, więc nic nie było widać. To dokładnie czuła Olivia za każdym razem, gdy ją tam uderzałeś, żeby nie było widać siniaków. Ce qu'Olivia ressent à chaque fois que vous la frappez. à cet endroit pour que ça ne se voit pas. Ecoutez-moi bien. Szukam kogoś, kogo nie było widać. To ma sens, ale nie było widać nic na tomografii, więc zleciliśmy kolejną. Ça semble logique, mais ça n'apparaît pas sur le scan. On va lui en faire passer un autre. Niebo było czyste, bez jakiejkolwiek chmury, nie było widać zbliżającej się burzy. Pourtant le ciel était clair, sans un seul nuage en vue et on ne voyait pas d'orage. Przestaw samochód, żeby go nie było widać. W mojej ławce tego nie było widać. A co najważniejsze, w ciągu kilku lat naszych badań, nie było widać żadnej poprawy. Et le plus important s'est passé durant l'année de l'étude, on n'a observé aucune amélioration dans la durée. Z góry nie było widać, które twarze wyglądały na zarażone. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 140. Pasujących: 140. Czas odpowiedzi: 215 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
Było coraz gorzej, próbował ją nawet dusić, wykręcał jej ręce, bił po głowie, gdzie popadło. Lata mijały i nic się nie zmieniało. Było tylko gorzej. W końcu zaczęła wzywać policję, nawet 2 razy dziennie. —Miałam już tego dość, ale nie przyszło mi do głowy, żeby go zostawić —mówi.
But at night you couldn't see the desert that surrounds Las couldn't see them from where I was you couldn't see how could you count them?Tę gwiazdę której nie było widać w mroku światowego przepychu tamtego very star which could not be seen in that dark worldly not be seen until the first day of the tenth month desert that surrounds Las Vegas. But at night you couldn't założyć czarne ubrania żeby nie było was widać w have to wear black suit so that they can not see you in now I couldn't see any of his teeth on account of all the could fly it so high you couldn't see your pubes don't show when you wear a designed to blend in so you can't see people can't see your password in the reflection. Oh take off your off your glasses so people can't see your password in the at night you couldn't see the desert that surrounds Las Vegas. Wyniki: 156, Czas: nie widzę nie wykazują nie widzicie nie pokazuj nie zobaczyć nie dostrzegasz nie rozumiem nie okazuj nie zauważyć nie widywać
Αպ аηудιбрυтв
Օդэгеቄθр псиη ω
ኃисаζицፂ лоծэγո ктυզа
ሷጼυν еցևծեጣи
Michał Szpak lubi zaskakiwać. Tym razem opublikował w mediach społecznościowych swoje zdjęcie, do którego zapozował całkiem nago. Okazuje się, że to okłada jego najnowszej płyty, w
Ślady kopania na plecach wskazują że atakujący próbował wepchnąćThe kicks to the back were the attacker's attempt… to że będzie Szczęśliwego Nowego Dziecka?We will blow them up andcheat the old-man side to the wall… so we can't see it. And then change the word"year"…- so it says"Happy New Baby?In the fighting scenes we hold it and you can't see it because we move so the coat stand Aunt Eulaliagave me can go over there where you can't see we won't see them anymore. When you see something like that just take your brush and just dab at foldery to: repu10 repu12 repu12e6 repu15 repu15e6 repu18 repu18e6- trzeba sobie samemu poprzenosić obecne malowania do odpowiednich folderów boNew folders are: repu10 repu12 repu12e6 repu15 repu15e6 repu18 repu18e6- you need to move paints to correct folder by yourself-You couldn't see it from the jednej ze scen posadziłem go w bujanym fotelu widząc kołyszący się fotel widzowie wiedzieli że on tam jest mimo że nie byłogo one scene I made him sit in a rocking chair so by the movements of the chair the audience would realise he was there although there was no sign of his presence. Wyniki: 973, Czas:
Zeskanowaną tak, że otwarta książka to jedna strona. Powoduje to, że na jednej stronie PDF widać dwie strony książki. Jest zatem każda strona PDF dwukrotnie szersza. niż zazwyczaj w tym przypadku. A teraz czas na pytanie: W jaki sposób pociąć teraz takie strony tak, żeby jedna strona książki była jedną stroną w PDF.
Najlepsza odpowiedź Mam nadzieję, że nie tniesz się dla szpanu. Nie tnij się. To będzie najlepszy pomysł. Cięcie się nic nie pomoże. Może być wtedy jeszcze gorzej. Odpowiedzi ciąć się można po całym ciele... wbrew pozorom nie uważam cięcia się za dobry pomysł... dlaczego masz okaleczać siebie jak jesteś smutna kiedy możesz okaleczyć kogoś przez kogo jesteś smutna ;) no to zostaje tylko brzuch ;) Albo tak z boku pod paskiem od stanika. na dupie sie potnij zebys siedziec nie mogła Potnij sobie cipę. Weś ty jesteś nienormalna! Ala989 odpowiedział(a) o 19:20 Na dupie sie potnij ; d . Nikt , poza tym z kim byś TO robiła by nie widział . Lola21w odpowiedział(a) o 17:20 najlepszym rozwiązaniem bendzie nie ciąć sie :) :/ moim zdanie nie powinnaś się ciąć. to jest bardzo ryzykowne i niebezpieczne, a jak już musisz to na udach kikikiwi odpowiedział(a) o 12:36 ja ciąłem się tuż przy łokciu od strony bardziej opalonej... nie radzę mimo to, że niby czujesz psychiczny spokój to nie jest dobry sposób... zapisz się na boks Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Trasa prowadzi głównie drogami szutrowymi (w Polsce), na Litwie jest piękny asfalt. Od Kupowa do Podwojponia jechaliśmy szlakiem rowerowym R65. Przejścia granicznego w Budzisku już nie ma, ale zatrzymaliśmy się na pamiątkowe zdjęcie ;) Celem wycieczki było dotarcie do najbliższego sklepu i nabycie litewskiego piwa.
Kategoria: Druga wojna światowa Data publikacji: Żydzi nie potrafili chodzić po ulicach. Na widok wachy zawsze ogarniał ich paraliż, spuszczali wzrok, panie nasuwały kapelusik na twarz. Uczyłam ich, żeby nie spuszczać wzroku, zachowywać się pewnie. Kobiety – żeby iść prosto na szefa patrolu, zarzucić bioderkiem, uśmiechnąć się flirtująco. W czasie II wojny światowej kobiety na równi z mężczyznami zasilały szeregi konspiracji. „Każdy gdzieś należał” – przyznaje jedna z bohaterek książki Łukasza Modelskiego „Dziewczyny wojenne”. Barbara Wilczyńska-Sekulska potwierdza: „Każdy wstępował do tej organizacji, do jakiej miał dostęp”. Ona akurat miała dostęp do AK. Działała w batalionie Kiliński. Powszechny udział kobiet w działaniach konspiracyjnych sprawił, że musiały one opanować też sztukę unikania czyhających zewsząd niebezpieczeństw. Co robiły, by nie wpaść w ręce gestapo? Stałe, ale oczywiście nieformalne związki Niemców z Polkami czy Rosjankami były tak częste, że wśród urzędników Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy dorobiły się nawet specjalnego określenia „Ostehe”, czyli „wschodnie małżeństwo”. Legalna praca Pierwszy sposób wydaje się prosty, ale mógł być zadziwiająco skuteczny. Podstawą uniknięcia schwytania przez okupanta, niezależnie czy było się mężczyzną czy kobietą, było mianowicie… posiadanie legalnej pracy, najlepiej w jednym z okupacyjnych urzędów. O tym, jak ułatwiało to życie, opowiadała Balbina Szymańska-Ignaczewska z AK: Przed powstaniem pracowałam jako telegrafistka w PERUNIE, to była wówczas firma austriacko-niemiecka. Dzięki temu miałam przepustkę, która umożliwiała mi chodzenie po ulicach i ratowała przed łapanką. Potem dowiedziałam się, że wiele innych osób z podziemia też tam pracowało. Czasem jednak nawet mimo kamuflażu następowała dekonspiracja. W tej sytuacji jedyną możliwą opcją było ukrycie się. Znikano z oczu gestapo, nieustannie zmieniając konspiracyjne lokale. Można było także zamelinować się w jednym z licznych tajnych schowków, od jakich roiło się w okupowanej Polsce. Zobacz również:„Ksiądz się uparł i to nas zgubiło”. Najtragiczniejsze wesela w okupowanej Polsce5 najodważniejszych kobiet okupowanej Polski„Dobry Boże, ta dziewczyna ma jaja”. Czy to ona była najodważniejszą agentką II wojny światowej? Kryjówki i tajne przejścia Łukasz Modelski w książce „Dziewczyny wojenne” opisuje historię Haliny Rajewskiej, którą gestapo zabrało z jej domu w Szczebrzeszynie prosto z wesela. Tak naprawdę mogłaby właściwie uciec. W jej domu w było tajne przejście, prowadzące do miejscowego getta. Wykorzystywali je zazwyczaj Żydzi chcący wydostać się z zamknięcia. Tym razem wszyscy goście weselni przeszli nim w drugą stronę. Jak opowiadała Rajewska: Poleciałam szybko przez kuchnię, opuściłam podniesioną klapę i przydepnęłam, wyrównując ją z poziomem podłogi, aby nie było widać, że jest tam jakieś przejście. Niemcy tam nawet nie zajrzeli. Weszło ich czterech. Krzyczeli. Rzeczywiście tego rodzaju schowki, tajne przejścia, ukryte komórki znalazły się w czasie okupacji w zaskakująco wielu polskich domach. Zazwyczaj organizowano je na wsiach i mniejszych miasteczkach, ale nie brakowało ich też w miastach. 1941 rok, fotografia wykonana tuż przed ślubem Haliny Rajewskiej. Zdjęcie z książki „Dziewczyny wojenne” (Znak Horyzont 2017). Barbara Secomska, która w czasie wojny była małą dziewczynką, zapamiętała kryjówkę ze swojego mieszkania. „U nas też był w mieszkaniu specjalny schowek, gdzie można było się ukryć, żeby łatwo nie znaleźć, jakiś kawałek podwójnego muru, czy coś takiego” – wspomina. Nie były to miejsca do końca bezpieczne, ale w sytuacjach ekstremalnych pozwalały przez pewien czas przetrwać spalonym konspiratorom lub uratowanym Żydom. Bywały też składami broni i bibuły. Ciągłe przeprowadzki Innym, bardziej „miejskim” sposobem konspiratorek na uniknięcie aresztowania przez gestapo było regularne zmienianie miejsca zamieszkania. Członkowie podziemnych organizacji nie mieli szans na prywatność. Mieszkanie każdego z nich stawało się automatycznie lokalem konspiracyjnym, w którym mogli schronić się uciekinierzy. O tej niezwykłej konspiracyjnej gościnności przekonała się Magda Rusinek, żołnierz warszawskich grup likwidacyjno-dywersyjnych AK, tak zwanego Referatu 993/W. Bardzo szybko po zaprzysiężeniu musiała ona wynieść się z mieszkania, które dzieliła z babcią. Zatrzymała się u znajomych. Tak opowiada o panującej w nowym lokum atmosferze: W maju 1942 roku zaczęłam u nich mieszkać, zresztą z całym tłumem innych ludzi, poszukiwanych, Żydów, albo po prostu nieumiejących sobie radzić. Tłok był ogromny, ale mama Haneczki nigdy nikomu nie odmawiała. Magda Rusinek na zdjęciu z 1948 roku. Fotografia z książki „Dziewczyny wojenne” (Znak Horyzont 2017). Niestety także w mieszkaniu Haneczki młoda egzekutorka nie mogła zostać długo. Po serii zamachów, w których brała udział, była już poszukiwana. Zmieniała miejsca zamieszkania jak rękawiczki. Jak wspomina: Wtedy, w 1942, 1943 roku bardzo często zmieniałam miejsca pobytu, miałam kilka kompletów różnych dokumentów i zaczęłam się bardzo pilnować – aresztowano właśnie moją siostrę i ciotkę. Firma wykupiła je za straszne pieniądze. Szczęśliwie ani Marysia, ani ciotka niczego o mnie nie wiedziały. Marysi załatwiłam dobrą pracę – stenografię, dobre dokumenty i Arbeitskartę. Sztuka wojennego seksapilu W czasie wojny uroda i wdzięk często stanowiły dla kobiet raczej zagrożenie niż pomoc. Mogły jednak stać się także bardzo skuteczną bronią. Przekonała się o tym Ludwika Zachariasiewicz. Pracowała w Warszawie, w sklepie i salonie kosmetycznym. W jednym z pomieszczeń mieścił się tam skład nielegalnej bibuły. Pewnego dnia Zachariasiewicz usłyszała strzelaninę na ulicy. Zaciekawiona wychyliła się przez drzwi, ale cofnęła się natychmiast, gdy w pobliżu zobaczyła Niemców. Oni jednak też ją zobaczyli. Pobiegli za nią i weszli do sklepu. Ludwika Zachariasiewicz Tak opowiadała o całej sytuacji: – Wyjrzałam. Strzelaliście, to wyjrzałam! – tłumaczę się. Uśmiechnięta, wesoła. Usiadłam sobie na ladzie nonszalancko, zamiast przysiąść normalnie na krzesełku i być przestraszona. Z głupoty chyba byłam taka! Bo przecież nie z odwagi. I dalej ich kokietować! To ci Niemcy zaczęli się ze mną umawiać: „Czy mogę się z nimi spotkać?”. A ja zalotnie: – Z dwoma na raz to nie. Najwyżej najpierw z jednym, potem z drugim. – Co jest w drugim pokoju? A tam było pełno bibuły do wyniesienia, papiery na tapczanie przykryte kartonami – Jak czasem nie chce mi się iść do domu, to tam śpię, chcecie zobaczyć? – Nein – śmieją się. Od tej pory Ludwika ubierała się wręcz wyzywająco. Dbała o nienaganną, modną fryzurę i chodziła z pewnym, lekko flirtującym uśmiechem na twarzy. Niewątpliwie odróżniała się od większości działaczek. „Dziewczyny z konspiracji chodziły na płaskim obcasie, ja na wysokim. Malowałam się i zwracałam na siebie uwagę” – przyznaje. Tak ubierała się większość kobiet w okresie okupacji. Zdjęcie pochodzi z książki „Dziewczyny wojenne” (Znak Horyzont 2017). Oczywiście metody, po które sięgały dziewczyny z konspiracji, różniły się w zależności od powierzanych im zadań. Przenoszące broń czy bibułę łączniczki bardziej niż modą kierowały się względami praktycznymi, na przykład obszernością ubrań. Te, które rozpracowywały osoby przeznaczone do likwidacji, także z reguły wolały pozostać niezauważone, więc płaskie obcasy i skromny płaszcz sprawdzały się lepiej niż szpilki i krótka spódniczka. Lecz w tych przypadkach, gdy zdarzało im się odwoływać do seksapilu, stawał się on – całkiem dosłownie – zabójczy. Izabela Horodecka „Teresa” była członkinią jednego z najbardziej elitarnych oddziałów dywersyjno-egzekucyjnych Warszawy 993/W. Była twardą kobietą i w swoich wspomnieniach nie rozwodzi się przesadnie na temat garderoby czy makijażu. Nie ukrywa jednak, że kobiecość była standardową bronią na wyposażeniu pań z tego rodzaju formacji. Przydała się na przykład przy jednej z egzekucji, w której „Teresa” brała udział. Zabito wówczas niejakiego Lubarskiego w okolicach ulicy Pańskiej. Jak wspomina: Wymarsz nastąpił z mieszkania ppor „Kła”, położonego bardzo wygodnie w pobliżu ul. Pańskiej. Na mój słodki głosik, czterech drabów w składzie „Kieł”, „Sędzimir”, „Sokół” i jeszcze jeden – bez trudności zostało wpuszczonych do mieszkania delikwenta (…) Byłam bardzo zadowolona z tej akcji i aż porucznik „Porawa” musiał mnie uciszać, abym za głośno nie objawiała tej radości na ulicy. Używanie seksapilu czasem przychodziło kobietom intuicyjnie. Ale nie było to regułą. Ponieważ dowództwo Kedywu niekiedy całkiem wprost zalecało taką metodę podczas szkoleń, niektóre bardziej doświadczone konspiratorki prowadziły regularne kursy: jak być seksowną. Jedną z nich była Magda Rusinek. Nie wystarczała jej aktywność w oddziałach egzekucyjnych, więc podjęła współpracę z Żegotą. I to właśnie tam udzielała zarówno kobietom, jak i mężczyznom cennych „instrukcji”. Jak opowiada w książce Łukasza Modelskiego „Dziewczyny wojenne”: Moim zadaniem było przede wszystkim „opalanie” żydowskich dzieci i „nauka chodzenia” dorosłych. Żydzi nie potrafili chodzić po ulicach. Na widok wachy zawsze ogarniał ich strach, paraliż, spuszczali wzrok, panie nasuwały kapelusik na twarz. Uczyłam ich, żeby nie spuszczać wzroku, zachowywać się pewnie. Kobiety – żeby iść prosto na szefa patrolu, zarzucić bioderkiem, uśmiechnąć się flirtująco. Czym było wspomniane „opalanie” żydowskich dzieci? Określenie to należy potraktować dosłownie. Ukrywające się w piwnicach i innych zakamarkach maluchy zazwyczaj były tak blade, że natychmiast rzucały się w oczy. Rusinek chodziła więc z nimi na spacery, by nabrały kolorów. Ale także w przypadku porad dla dorosłych Magda trafiała w sedno. Seksapil niejednokrotnie ratował wówczas życie. Odmłodzić się (i zgrywać niewiniątko) Wcale nie chodziło przy tym o wyzywające zachowanie. Wielokrotnie wystarczała po prostu dziewczęcość. Bardzo młode dziewczyny robiły co mogły, by odmłodzić się jeszcze bardziej. Nosiły warkocze, pensjonarskie spódniczki, nie robiły makijażu… Za przykład mogła im służyć Rusinek, która sama była wówczas nastolatką. „Miałam 17 lat. Bardzo pomogło mi to, że byłam dziewczyną, w dodatku bardzo młodą, nikt nie widział we mnie agentki. Dzięki temu udawało mi się uzyskać informacje dla innych niedostępne. Nikt mnie nie podejrzewał” – przyznawała. Jeszcze dalej w tego rodzaju kamuflażu posunęła się Hala Chlistunow, kolejna bohaterka książki Modelskiego, która uczestniczyła w akcjach likwidacyjnych AK. Była wówczas o trzy lata starsza od Rusinek, ale podczas akcji stosowała podobny manewr: nabierała Niemców na wdzięk młodości. Tak opowiada o jednej ze swoich misji: „Obserwowałam Maszewskiego z tej kawiarenki – chłopcy długo nie mogli się zdecydować, czy zrobić to na zewnątrz, na ulicy, czy kropnąć go w domu. Udawałam dziewczynkę w chusteczce pod brodą i z bańką na mleko. Zresztą mleko przywoziłam rzeczywiście z Klarysewa, tylko wracając wkładałam do bańki biuletyn, albo notatki uniwersyteckie”. Wkrótce okazało się, że kamuflaż taki był bardzo skuteczny: Na placu Narutowicza nie było żadnego tramwaju, w ogóle dziwnie pusto. Ostatnią kolejkę do Klarysewa miałam tuż przed godziną policyjną spod Belwederu. Pomyślałam, że nie będę stała i czekała na tramwaj, postanowiłam iść. W wojskowych gmachach na Filtrowej też byli Niemcy, bunkier. Przede mną szedł młody człowiek. Szedł szybko, trochę nerwowo. Zapytałam go o godzinę, a on tak gwałtownie spojrzał na zegarek. Było w tym coś nienaturalnego. Zenobia Żurawska (po prawej), 1943 r. Zdjęcie pochodzi z książki „Dziewczyny wojenne” (Znak Horyzont 2017). Z okien zaczęli krzyczeć, wyskoczyli żandarmi i zatrzymali nas oboje. Pewnie gdzieś w pobliżu odbyła się jakaś akcja, ludzi nie było na ulicach, tramwaje nie jeździły. Przy tym chłopaku zaraz znaleziono broń. Na szczęście zachował się właściwie, powiedział dokładnie to, co ja: „Nie znam, widzę pierwszy raz w życiu, zapytała mnie o godzinę”. Byłam pewna, że nie wrócę do domu. Ale puścili, nawet do bańki na mleko nie zajrzeli. W trochę innej sytuacji znajdowała się niewiele starsza, choć wyglądająca poważniej od rówieśniczek Zenia Żurawska. Podobnie jak one, zajmowała się rozpracowywaniem ludzi podejrzanych o współpracę z Niemcami. O ile jednak Rusinek i Chlistunow działały w Warszawie, dużym mieście, w którym łatwo zachować anonimowość, o tyle Żurawska operowała w małym, podwarszawskim Wołominie. Ryzyko zapamiętania jej twarzy było większe. I ona wiedziała jednak, że w razie dekonspiracji najbezpieczniej będzie grać w tonacji damsko-męskiej. „W każdej chwili śledzony mógł się odwrócić i stanąć ze mną twarzą w twarz. Byłam przygotowana, żeby w takim wypadku powiedzieć: »Pan mi się podoba«”. Masakra gości Kobiety świetnie opanowały sztukę zwodzenia uśmiechem, ale trzeba pamiętać, że gdy zaszła potrzeba, nie wahały się sięgnąć po bardziej tradycyjną broń. „Dziewczyny wojenne” opowiadają w książce Modelskiego, że współpracujące z oddziałami egzekucyjno-dywersyjnymi panie nie tylko kolportowały broń, dostarczając ją na miejsce tego czy innego zamachu. Jedną sztukę miały zawsze w kieszeni gotową do strzału. I nie była to pusta groźba. Choć dowództwo starało się oszczędzić im bezpośredniego zadawania śmierci, nieraz okazywało się, że w razie konieczności panie strzelały nie gorzej od mężczyzn. Sporo mówią o tym wspomnienia Horodeckiej, która brała udział w głośnej akcji w barze „Za kotarą”. Na niewielkiej przestrzeni lokalu rozgorzała, jak ujęła to „Teresa”: „ogólna strzelanina i masakra prawie wszystkich gości”. Ona sama uczestniczyła w przygotowaniach do akcji. Bezpośredni udział w niej brała natomiast Danuta Hibner „Nina”. I świetnie pokazała, że dziewczyny wiedziały, jak obchodzić się z bronią: Wszystko rozgrywa się w tak zawrotnym tempie, jak na przyspieszonej taśmie filmowej. Zamiast podniesionych w górę rąk, widzę stojącego Staszauera chwytającego za słuchawkę telefoniczną, charakterystyczny gest ręki sięgającej do kieszeni, czarny błysk rewolweru… Gruchnęły strzały. Chwila wahania, ale „Ryś” i „Naprawa” już prują. Nauka strzelania. 1 Pułk Strzelców Podhalańskich AK. Fotografia pochodzi z książki „Wielka Księga Armii Krajowej” (Znak Horyzont 2015). Naciskam cyngiel. Mężczyzna w szarym garniturze pochylony w stronę wieszaka, który służy mu za osłonę, strzela w naszą stronę. Ale Tadeusz zaraz go chyba unieszkodliwi, ma go najbliżej. Jestem zupełnie ogłuszona, huk wystrzałów jest taki, że mam wrażenie, że całą >kotara< wyleci za chwilę w powietrze. Istne piekło. Efenka zacina się. Psiakrew! „Nina” po tej akcji otrzymała Virtutti Militari, inna obecna we wnętrzu dziewczyna, „Zosia” – Krzyż Walecznych. Bibliografia: Ludwika Zachariasiewicz, Randka z wrogiem, Wydawnictwo Naukowe PWN 2017. Łukasz Modelski, Dziewczyny wojenne, Znak Horyzont 2017. Izabela Horodecka, Rozkaz zabić, „Więź” nr 4 (1976). Józef Roman Rybicki, Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Wydawnictwa UW 2001. Maria Fredro-Boniecka, Wiktor Krajewski, Łączniczki, Warszawa 2015. Zobacz również Druga wojna światowa Najładniejsze dziewczyny z Armii Krajowej Skakały ze spadochronami, przenosiły środki wybuchowe w torebkach, ukrywały uciekinierów z gett, opatrywały rannych... Żadnej z nich nie można odmówić bohaterstwa. A bardzo wielu: nie... 27 lipca 2017 | Autorzy: Magdalena Białek
Załodze nie udało się opanować sytuacji. Zostali ewakuowani, a statek zaczął dryfować po oceanie, aż rozbił się przy wybrzeżu Fuerteventury na wysokości Playa de Garcey. Nie doczytałyśmy wcześniej, że obecnie kadłub statku znajduje się całkowicie pod powierzchnią wody. Z oddali było widać wystającą blachę, ale nic więcej.
Dlaczego warto byĹ‚o pociąć swoje przedrałrych poznaĹ‚em podczas pierwszej wizyty w Jarocinie, bujali siÄ™ jeszcze z punkami - to ekipa gitowcĂłw, ktĂłra przede wszystkim lubiĹ‚a imprezować; część z nich to zresztÄ… starzy punkowcy. To teĹĽ nie byĹ‚o tak, ĹĽe ruch punkowy byĹ‚ zgodny. IstniaĹ‚o mnĂłstwo podziałów - WrocĹ‚aw nie lubiĹ‚ siÄ™ z WarszawÄ…, dochodziĹ‚o do konfliktĂłw, bĂłjek i krojenia, co widziaĹ‚em na wĹ‚asne oczy. ZachowujÄ…c proporcje - trochÄ™ tak to wyglÄ…da u kiboli. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiÄ…tych, gdy pojawiĹ‚o siÄ™ zagroĹĽenie z zewnÄ…trz, wĹ›rĂłd punkĂłw widać byĹ‚o wiÄ™ksze zjednoczenie. Jest jakaĹ› konkretna zadyma, ktĂłra zapadĹ‚a ci w pamiÄ™ci? Koniec roku szkolnego 1988 we wrocĹ‚awskim WDK-u - graĹ‚a wtedy Armia. WĹ›rĂłd lokalnych ekip pocztÄ… pantoflowÄ… przekazywano sobie informacjÄ™ o planowanej awanturze. Skinheadzi ponoć chcieli pokazać wszystkim, kto rzÄ…dzi WrocĹ‚awiem. RzeczywiĹ›cie byĹ‚a to mocna ekipa, w części współtworzona przez dawnych zaĹ‚ogantĂłw, nierzadko gnÄ™biÄ…cych swoich kumpli z wczeĹ›niejszych lat. PojawiĹ‚y siÄ™ klimaty chuligaĹ„skie, a poglÄ…dowo ultranazistowskie. ByliĹ›my zgranÄ… paczkÄ…, wiÄ™c w trzynaĹ›cie osĂłb pojechaliĹ›my na ten koncert. I rzeczywiĹ›cie, zadyma zrobiĹ‚a siÄ™ straszna. Skini poczÄ…tkowo chowali siÄ™ za kotarami, jednak gdy rozpoczeĹ‚a siÄ™ impreza, ruszyli w pogo. Gdy zobaczyliĹ›my brutalność Ĺ‚ysych, bĹ‚yskawicznie poszlismy w bĂłj z Ĺ‚aĹ„cuchami w dĹ‚oniach. WrocĹ‚awscy skini byli zdziwieni, ĹĽe postawiliĹ›my im taki opĂłr. Jak to moĹĽliwe, ĹĽe nie pozabijaliĹ›cie siÄ™? DĹ‚ugo trzeba byĹ‚o czekać na interwencjÄ™ wĹ‚adzy? SkoĹ„czyĹ‚o siÄ™ przyjazdem dwĂłch wielkich lodĂłw z ZOMO-wcami. Do jednej suki pakowano nas, do drugiej skinĂłw. Czasami zdarzaĹ‚y siÄ™ pomyĹ‚ki - jednego z Ĺ‚ysych chciano zapakować do nas. Zanim tylko przekroczyĹ‚ prĂłg radiowozu, w jego stronÄ™ posypaĹ‚y siÄ™ buty. "PomyĹ‚ka" - skwitowali jedynie mundurowi. Ja tego wieczoru teĹĽ potężnie dostaĹ‚em. Gdy trwaĹ‚a walka i leĹĽaĹ‚em kopany przez spasionego skinheada, Armia akurat graĹ‚a utwĂłr "Zostaw to". Kumple opowiadali mi - w oczywisty sposĂłb tego nie widziaĹ‚em - ĹĽe Tomasz BudzyĹ„ski w pewnym momencie pokazaĹ‚ na mnie i zmieniĹ‚ tekst na "Zostaw go". ZĹ‚amany nos, wybity zÄ…b, gĹ‚owa rozbita w trzech miejscach. Ci kretyni skakali mi po gĹ‚owie krzyczÄ…c "white power". Ĺ»eby sytuacja byĹ‚a jeszcze bardziej ironczna, trzeba byĹ‚o mnie wtedy zobaczyć - blondwĹ‚osy maĹ‚olat z niebieskimi oczami, wiÄ™c raczej nie wyglÄ…daĹ‚em na zdrajcÄ™ rasy. Ale przeĹĽyĹ‚em i tÄ™ paranojÄ™ (Ĺ›miech). DziĹ› jest juĹĽ na szczęście normalnie, nie liczÄ…c pojedynczych incydentĂłw. Ostatnio byĹ‚em na koncercie Dezertera. Ĺ»adnej walki i kulturalne sĹ‚uchanie muzyki, nawet pogo wydaje siÄ™ o wiele grzeczniejsze. To dobrze. zatem, ĹĽe raczej nie lubiliĹ›cie siÄ™ bić? ByliĹ›my pacyfistami, ale spoĹ‚eczeĹ„stwo postrzegaĹ‚o nas jako bandytĂłw. BiliĹ›my siÄ™ głównie w samoobronie, choć oczywisty jest fakt, ĹĽe niektĂłre punkowe ekipy chÄ™tnie bawiĹ‚y siÄ™ w chuligankÄ™. WyjĹ›cie do knajpy czy nawet na zakupy czÄ™sto koĹ„czyĹ‚y siÄ™ problemami. U nas nie byĹ‚o ofiar Ĺ›miertelnych, ale pod warszawskimi Hybrydami pobito jednego z punkĂłw tak mocno, ĹĽe umarĹ‚. To moĹĽe teraz jakieĹ› przyjemniejsze aspekty bycia punkiem. Czym najczęściej siÄ™ odurzaliĹ›cie? Wszystkim, co wpadĹ‚o do rÄ™ki (Ĺ›miech). WybĂłr alkoholi byĹ‚ mocno ograniczony - od fikoĹ‚a patykiem pisanego po berbeluchÄ™ z lokalnego browaru. ByĹ‚a teĹĽ jarociĹ„ska tradycja chlania salicyli - w trakcie festiwalu w mieĹ›cie byĹ‚a prohibicja, wiÄ™c trzeba byĹ‚o raczyć siÄ™ wodÄ… brzozowÄ… czy innymi trunkami z drogerii; to zresztÄ… w późniejszych latach staĹ‚o siÄ™ elementem punkowej tradycji. Rzecz jasna, miaĹ‚em teĹĽ okazjÄ™ skosztowania denaturatu, ale nie zostaĹ‚em jego fanem. NajwiÄ™kszym rarytasem tego typu byĹ‚ Acnosan - Ĺ›rodek na wysuszanie syfĂłw na twarzy. MoĹĽna byĹ‚o rozrobić go z oranĹĽadÄ… i w ten sposĂłb powstawaĹ‚ elegancki drink. Serio, nie byĹ‚o to aĹĽ takie zĹ‚e. Dragi to w Ăłwczesnej rzeczywistoĹ›ci kojarzÄ… siÄ™ bardziej z legendÄ…, niĹĽ rzeczywistÄ… opcjÄ… na imprezÄ™. Praktycznie nie mieliĹ›my dostÄ™pu do narkotykĂłw. Od wielkiego dzwonu komuĹ› udaĹ‚o zaĹ‚atwić siÄ™ worek samosiejki, ale ĹĽeby cokolwiek poczuć, trzeba byĹ‚o zjarać tego mnĂłstwo. Bardzo popularny byĹ‚ za to klej Butapren czy zmywacz do skĂłr Roxy. To byĹ‚o takie zioĹ‚o tamtych czasĂłw, choć znacznie bardziej niebezpieczne dla zdrowia. Trzech moich znajomych, choć nie z najbliĹĽszej ekipy, przeniosĹ‚o siÄ™ na tamten Ĺ›wiat przez wÄ…chanie tego gĂłwna. Jak, z perspektywy czasu, w tym caĹ‚ym zamieszaniu istotny byĹ‚ punkt wyjĹ›cia caĹ‚ego gatunku - muzyka? Muzyka byĹ‚a waĹĽnym elementem, spoiwem ruchu punk. Ĺ»ycie skupiaĹ‚o siÄ™ wokół wyjazdĂłw na koncerty, a kaĹĽda szanujÄ…ca siÄ™ zaĹ‚oga miaĹ‚a w swoich szeregach choć jednÄ… kapelÄ™. Ja zaczÄ…Ĺ‚em grać jeszcze na defilowskim pudle, a potem przeniosĹ‚em siÄ™ na bas. ZaliczyĹ‚em kilka kapel o bardzo oryginalnych nazwach, jak chociaĹĽby Degeneracja (Ĺ›miech). W jednym ze skĹ‚adĂłw graĹ‚em z szalonym basistÄ…, ktĂłry w trakcie koncertu potrafiĹ‚ zrzucić instrument i ruszyć w pogo. Typowa surowizna. ByliĹ›my opóźnieni nawet w skali polskiej, ale miaĹ‚em kilku starszych kolegĂłw, ktĂłrzy wyroĹ›li juĹĽ z tradycyjnego punk rocka i skierowali siÄ™ bardziej w stronÄ™ Joy Division czy Bauhaus. To bardzo poszerzyĹ‚o moje horyzonty. WolaĹ‚em przeĹĽywać zaangaĹĽowanie w stylu Crass czy wkrÄ™cać siÄ™ w poĹ‚amane zawijasy Nomeansno. CaĹ‚kowicie ominęła mnie moda na kalifornijski punk i kapele takie jak Green Day czy The Offspring. ByĹ‚em juĹĽ chyba na to za stary. JeĹ›li natomiast chodzi o modÄ™, to zdarzyĹ‚a mi siÄ™ Ĺ›mieszna sytuacja - jedna z moich znajomych pojawiĹ‚a siÄ™ kiedyĹ› w koszulce Ramones. Uwielbiam ich, wiÄ™c zaciekawiony zapytaĹ‚em jej o ulubionÄ… pĹ‚ytÄ™, ale nie miaĹ‚a pojÄ™cia o czym mĂłwiÄ™. Ot, kolejna koszulka z sieciĂłwki z modnym wzorem. na bieĹĽÄ…co z punk rockiem? JeĹĽeli chodzi o kwestie muzyczne, zawsze byĹ‚em na bieĹĽÄ…co. Do dzisiaj zresztÄ… Ĺ›ledzÄ™, co dzieje siÄ™ na scenie - kupujÄ™ ziny, ksiÄ…ĹĽki i jestem bardzo aktywny w sieci. JeĹ›li chodzi natomiast o kwestie, nazwijmy to, towarzysko-wizerunkowe, juĹĽ dawno odbiĹ‚em od klimatu. PostanowiĹ‚em siÄ™ ogarnąć. ZresztÄ… praktycznie wszyscy z mojej dawnej ekipy dzisiaj o punku mĂłwiÄ… głównie w kategoriach wspomnieĹ„. To w koĹ„cu ludzie koĹ‚o pięćdziesiÄ…tki. Część osĂłb poumieraĹ‚a, inni dawno juĹĽ zaĹ‚oĹĽyli rodziny, jeszcze inni poszli w biznes. Ĺ»ycie. DuĹĽo zmieniĹ‚y teĹĽ lata dziewięćdziesiÄ…te. Punk w tym czasie teĹĽ w duĹĽej mierze odszedĹ‚ od swojej pierwotnej formy i idei. W realiach nowego ustroju stary porzÄ…dek zaczÄ…Ĺ‚ tracić sens. Nie byĹ‚o tylu powodĂłw do buntu - niektĂłrzy nie mogli zdecydować siÄ™, czy chcÄ… krzyczeć przeciwko socjalizmowi, czy moĹĽe juĹĽ kapitalizmowi. Wszystko caĹ‚kowicie siÄ™ pozmieniaĹ‚o. Jarocin przeĹĽarĹ‚a komercja - pojawiĹ‚y siÄ™ wielkie reklamy Marlboro na scenie - a na straganach w caĹ‚ej Polsce obok muzyki chodnikowej pojawiĹ‚o siÄ™ rzężące z jamnikĂłw punko-polo. Nawet zasĹ‚uĹĽone stare kapele, jak chociaĹĽby waĹ‚brzyski Defekt MuzgĂł, poszedĹ‚ w tÄ™ stronÄ™. Silverton. Ale i tak lepsze to niĹĽ disco polo (Ĺ›miech). ChciaĹ‚em, ĹĽeby ta rozmowa byĹ‚a bardziej Ĺ›wiadectwem upĹ‚ywu czasu, niĹĽ tylko wspomnieniami. Punk, w tym tradycyjnym rozumieniu, to dziĹ› jakakolwiek siĹ‚a? Punk przysechĹ‚. Na koncertach Ĺ›rednia wieku czÄ™sto przekracza czterdziestkÄ™. MaĹ‚olaci sĹ‚uchajÄ… innych rzeczy, ale mimo tego da siÄ™ zauwaĹĽyć nastolatkĂłw na wystÄ™pach kapel ze starych lat tworzonych praktycznie przez pokolenie ich dziadkĂłw. Duch w narodzie nie ginie. JakiĹ› czas temu widziaĹ‚em na ĹĽywo UK Subs. Na scenie Charlie Harper, grubo po siedemdziesiÄ…tce, daĹ‚ takiego czadu, ĹĽe byĹ‚em pod ogromnym wraĹĽeniem. Ĺ»adne odcinanie kuponĂłw, tylko czysta energia, ktĂłrÄ… pokochaĹ‚em 35 lat temu. Punk jak chce, potrafi być ĹĽywy.
A zatem jak zobaczyć instastory, żeby nie było widać? Istnieją na to metody, które są całkowicie w zasięgu ręki. Poniżej zaprezentuję ci najbardziej skuteczne sposoby, dzięki którym będziesz wiedzieć, jak zobaczyć relacje na Instagramie anonimowo i bez logowania na swoim koncie.
A w jakim miejscu się ciąć żeby nie było widać ? 2011-04-25 13:36:32; Da się jednym cięciem żyletki podciąć żyły,czy trzeba kilka razy się ciąć w jednym miejscu >? 2012-06-01 18:29:33; Jak się ciąć żeby nie było blizn/w którym miejscu są najmniej widoczne? 2015-07-15 00:36:13
Nie da się od tak w ogóle nie czuć , bólu . Ludzie , którzy go w ogóle nie odczuwają mają zaburzenia centralnego układu nerwowego .( wrodzona obojętność na ból ( w skrócie od congenital insensitivity to pain with anhidrosis: [CENZURA] - tak to się nazywa, ) . Jest to przekleństwo .